#6: Ile kosztuje data warehouse i dlaczego nie musi być to drogie?
Czyli o tym, w jaki sposób dostawcy zarabiają na swoich usługach i jak prawidłowo walidować założenia projektowe
Cześć,
sposób przetwarzania informacji, dane, analityka nie muszą być kosztowne — to stwierdzenie stoi w opozycji do powszechnego przekonania o tym, że technologia wymaga dużych nakładów inwestycyjnych, by mogła realizować swoje cele. Wszystko, jak zwykle, rozchodzi się o szczegóły oraz o to, w jaki sposób podchodzimy do implementacji rozwiązań w swoich projektach, a następnie ich eksploatacji.
Dzisiaj będzie treściwie o tym:
Jakie są zasadniczo koszty utrzymywania infrastruktury technologicznej?
Najpopularniejszy błąd przy doborze architektury
O odkrywaniu koła na nowo, czyli jak dostawcy pod płaszczykiem usprawnień w istocie zabijają rentowność oraz o pozornie korzystnych sposobach rozliczeń
Niezależność technologiczna > cena, czyli jak odnaleźć się w grze dla dużych firm będąc małym graczem
Dotychczasowe treści dotychczas utrzymywałem w nurcie tego, w jaki sposób zarządzać odpowiednio danymi, pilnować m.in. finansów, jak i skuteczności reklam (co biorąc pod uwagę kształt ekonomii wielu przedsiębiorstw jest krytycznym obszarzem do nadzoru przepływu finansowego), więc może to nie będzie do końca intuicyjne (szczególnie dla ludzi z obszaru marketingu) co będę z początku pisał, acz nie da pominąć się aspektów infrastruktury IT i projektowej. Wymaga to pewnego usystematyzowania i odniesienia na przykładach technicznych, zarządczych i biznesowych zarazem.
Takich wątków będzie pojawiało się zdecydowanie więcej, a dzisiejszego mejla potraktuj proszę jako wstęp do podobnych zagadnień. Jeśli Ci się podoba taka forma, a nie subskrybujesz, to zachęcam do zapisu:
Wpis dedykuję wszystkim tym, którzy uważają, że AI zabierze w najbliższej przyszłości pracę i wciskają korpo-crack swoim klientom polegający na automatyzacji narzędziami no-code wszystko, co się tylko da i rusza, będąc w istocie tylko wrapperem dla narzędzi takich jak OpenAI czy Anthropic.
W jednym z polecanych przeze mnie newsletterów (i IMO najlepszym technologiczno-społecznym newsletterze w PL) we wpisie 🤠 Hillbilly hacker manifesto Kamil Stanuch napisał ładnie jedną rzecz:
Nie kupuję tych wizji “że pora przebranżowić się z IT, programiści nie będą potrzebni” (więcej tu sensacjoznimu i chyba odwetowości względem uprzywilejowanej klasy, o czym pisałem w czerwcowym O pogardzie dla humanistów).
Cały czas stoję na stanowisku, że odwrotnie: LLMy tylko zwiększą zapotrzebowanie na programistów/programistki, a rozwiązania typu Copilot czy Cursor doprowadzą do klasycznego paradoksu Jevonsa i będą tym czym Shopify dla e-commerce: : zwiększona wydajność może skutkować szybszym wykorzystaniem zasobów i wzrostem zapotrzebowania.
Anegdotycznie: z osób, która zobaczy, że “da się stronę wygenerować” tak prosto jakieś 10% samo podejmie się tego, 40% zleci to mając z tyłu głowy, że to teraz proste (“tańsze”), pozostałe 50% uzna “o, może warto pomyśleć o stronie internetowej”.
Zgadzam się z tym w 100%, co niestety jest bardzo złym sygnałem w kontekście chociażby zmian klimatycznych i globalnej realizacji m.in. celi emisyjnych, acz dzisiaj nie o tym.
Skupię się na LLMach, a tym co się dzieje pod spodem, a właściwie danym, ich procesowaniu, składowaniu i układaniu pod to architektury we firmie. Zanim wrzucisz cokolwiek do jakiegokolwiek modelu językowego warto generalnie zadbać o to, by zbierać i przetwarzać to wygodnie, tanio i skutecznie.
Jakie są zasadniczo koszty utrzymywania infrastruktury technologicznej?
Zagadnień z tym związanych jest mnóstwo, gdyż koszt utrzymania infrastruktury technologicznej to nie tylko opłata za serwery, ale całe spektrum usług związanych z tym bezpośrednio związanych:
Sprzęt (Hardware) — Serwery, systemy pamięci masowej, urządzenia sieciowe i komputery dla pracowników.
Oprogramowanie — Licencje na systemy operacyjne, aplikacje biznesowe i narzędzia zabezpieczające.
Koszty personelu IT — Wynagrodzenia dla specjalistów IT i szkolenia.
Energia elektryczna — Zasilanie sprzętu IT i chłodzenie centrów danych.
Przestrzeń fizyczna — Wynajem lub utrzymanie serwerowni.
Łączność — Koszty łączy internetowych i dedykowanych.
Bezpieczeństwo — Systemy IDS/IPS, firewalle i audyty zabezpieczające przed cyberzagrożeniami.
Konserwacja i wsparcie — Umowy serwisowe i wsparcie techniczne zapewniające sprawne działanie.
Aktualizacje i modernizacja — Wymiana przestarzałego sprzętu i aktualizacje oprogramowania.
Backup i odzyskiwanie danych — Systemy kopii zapasowych i rozwiązania Disaster Recovery.
Zgodność z przepisami — Dostosowanie do wymogów prawnych i certyfikacje.
Zarządzanie projektami IT — Narzędzia i procesy do planowania i wdrażania nowych rozwiązań.
Szkolenia dla użytkowników końcowych — Edukacja pracowników w zakresie nowych technologii.
Jak widzisz, tego robi się dużo. Nic dziwnego, że od lat 90-tych funkcjonują na rynku dostawcy usług komercyjnych IT (hostingi) dla biznesu, a w 2006 powstało Amazon Web Services, czyli pionier usług chmurowych, tj. dostawców zasobów komputerowych na żądanie. W 2012 (trochę równolegle do Amazon Redshift i wcześniej Google BigQuery) powstał z kolei Snowflake — obecny lider (ok. 20% udziału rynku) usług data warehouse na świecie (tutaj pomijam SAP Business Warehouse z 1998, zważywszy na to, że SAP ma zdecydowanie zbyt wysoki próg wejścia i niekoniecznie przyczynił się on do poprawy dostępności DWH dla mniej zaawansowanych technicznie przedsiębiorstw). Materiały edukacyjne, konferencje, szeroki dostęp przez API i produktyzacja zrobiły swoje i teraz da się bardzo szybko postawić dużą infrastrukturę do skalowania ruchu z oferowanych usługach.
Nakładając na pierwotną listę poprawkę nowych informacji, klaruje się z tego sensowny obraz i pozostaje nam obok samego kosztu infrastruktury:
Koszty personelu IT — Wynagrodzenia dla specjalistów IT i szkolenia.
Zgodność z przepisami — Dostosowanie do wymogów prawnych i certyfikacje (acz tutaj głównie dochodzą kwestie integracji z dostawcą, gdzie najczęściej takie rzeczy jak umowy powierzenia danych są już gotowe, a sama implementacja GDPR pozostaje w sferze architektury konkretnej aplikacji, a nie infrastrukturalnej)
Zarządzanie projektami IT — Narzędzia i procesy do planowania i wdrażania nowych rozwiązań.
Szkolenia dla użytkowników końcowych — Edukacja pracowników w zakresie nowych technologii.
Skupię się tutaj w mojej opinii na najważniejszym: koszty personelu IT to nie tylko suche cyfry na liście płac. To inwestycja w fundament efektywnej infrastruktury. Paradoksalnie, wyższe pensje dla doświadczonych pracowników często przekładają się na niższe koszty ogólne. Dlaczego? Bo kompetentny zespół to mniejsza rotacja, stabilność wiedzy w organizacji i szybsze wdrażanie nowych technologii. Ciągłe szkolenia to nie fanaberia, a konieczność - pozwalają na optymalizację procesów i redukcję potrzeby drogiego outsourcingu. Pamiętajmy, że w tej całej rewolucji nie chodzi o oszczędzanie na ludziach, a o maksymalizację ich potencjału i efektywności kosztowej (gdzie na ten moment mokry sen o masowych zwolnieniach i zastąpieniu ludzi ChatemGPT to nic innego jak współczesna wersja feudalizmu i objaw braku zrozumienia szerszych zmian społecznych, a czasem również i kompetencji). Dobrze opłacani i zmotywowani pracownicy są bardziej skłonni do proponowania i wdrażania nowych rozwiązań, które mogą przynieść firmie znaczące oszczędności lub zwiększyć jej konkurencyjność. To oni są na pierwszej linii frontu technologicznego i to oni najlepiej wiedzą, jak wykorzystać najnowsze trendy do optymalizacji procesów biznesowych.
Nie zapominajmy też o aspekcie bezpieczeństwa. Doświadczeni specjaliści IT są kluczowi w budowaniu i utrzymywaniu solidnych systemów zabezpieczeń (co i tak jest ułatwione dzięki rozwiązaniom cloudowym, ale nie zastąpi dobrze napisanej i przetestowanej aplikacji). W dobie rosnących zagrożeń cybernetycznych (i automatyzacji ataków za pomocą rozwoju rzeczonego AI właśnie), inwestycja w kompetentny zespół IT to nie tylko kwestia efektywności, ale przede wszystkim bezpieczeństwa danych i ciągłości biznesowej. Koszty potencjalnego naruszenia bezpieczeństwa czy przestoju w działaniu systemów mogą wielokrotnie przewyższyć wydatki na utrzymanie wysokiej klasy specjalistów. Dlatego też, patrząc na koszty personelu IT, zawsze warto myśleć w kategoriach długoterminowego zwrotu z inwestycji, a nie krótkowzrocznych oszczędności.
Najpopularniejszy błąd przy doborze architektury
Nie jest tajemnicą, że na kosztach IT można wyłożyć się bardzo szybko. Można tego uniknąć przeprowadzając solidny proces analizy biznesowej potrzeb, a następnie zaprojektowania systemu.
Często spotykam się z podejściem im więcej, tym lepiej albo weźmy to, co ma najwięcej funkcji. To klasyczny przykład strzelania z armaty do muchy. Wielu decydentów, zwłaszcza tych mniej obeznanych z IT, ulega pokusie wyboru najbardziej rozbudowanych, a co za tym idzie — najdroższych rozwiązań, myśląc, że to zagwarantuje im sukces. Nic bardziej mylnego. Nadmiarowa architektura to nie tylko niepotrzebne koszty, ale też zwiększona złożoność systemu, która może prowadzić do problemów z wydajnością i utrzymaniem.
Widziałem firmy, które zainwestowały miliony w gigantyczne systemy ERP, by korzystać z zaledwie 20% ich funkcjonalności. To jak kupowanie Ferrari do jazdy po zakupy — efektowne, ale kompletnie nieefektywne. Inni decydują się na najbardziej zaawansowane rozwiązania chmurowe, płacąc za funkcje, których nigdy nie użyją, bo a nuż się kiedyś przyda. To trochę jak wynajmowanie pięciogwiazdkowego hotelu, żeby wziąć prysznic.
Kluczem jest precyzyjne dopasowanie infrastruktury do realnych potrzeb biznesowych. Czasem prostsza architektura, bazująca na mikrousługach i skalowalnych rozwiązaniach chmurowych, może okazać się znacznie bardziej efektywna niż monolityczny moloch pełen niewykorzystywanych funkcji.
Analiza biznesowa to nie suche wypełnianie tabelek. To proces głębokiego zanurzenia się w funkcjonowanie firmy. Zaczynamy od rozmów z pracownikami pierwszej linii, obserwujemy ich codzienną pracę. To jak detektywistyczne śledztwo - szukamy śladów nieefektywności, marnowania czasu i zasobów.
Mapowanie procesów biznesowych to kolejny krok. Tu wkraczają narzędzia do modelowania. BPMN (Business Process Model and Notation) to standard w tej dziedzinie. Narzędzia takie jak Lucidchart czy draw.io pozwalają tworzyć przejrzyste diagramy procesów. To nie tylko pomaga zrozumieć obecne procesy, ale też identyfikuje miejsca, gdzie nowy system może przynieść największą wartość.
Przy modelowaniu danych często sięgamy po narzędzia do tworzenia diagramów ERD (ang. Entity-Relationship Diagram). To pozwala nam zrozumieć, jakie dane są kluczowe dla biznesu i jak są ze sobą powiązane. Do modelowania architektury systemu przydają się narzędzia UML (ang. Unified Modeling Language). Visual Paradigm czy Enterprise Architect pozwalają tworzyć różnorodne diagramy — od przypadków użycia po diagramy klas i sekwencji. To pomaga przełożyć wymagania biznesowe na konkretne rozwiązania techniczne.
Nie zapominajmy o narzędziach do prototypowania interfejsów. Figma czy Sketch pozwalają szybko tworzyć makiety UI, które można prezentować interesariuszom. To świetny sposób na wczesne zebranie feedbacku i uniknięcie kosztownych zmian na późniejszych etapach projektu. Dokumentacja rośnie wraz z projektem. Narzędzia takie jak Confluence pomagają organizować i udostępniać dokumentację. To nie są dokumenty, które lądują na półce — to żywe przewodniki dla zespołu i przyszłych użytkowników systemu.
Pamiętajmy, że narzędzia to tylko środki do celu. Kluczowe jest zrozumienie potrzeb biznesu i przełożenie ich na efektywne rozwiązania techniczne. Najlepsze narzędzia nie zastąpią dobrego zrozumienia procesów biznesowych i umiejętności krytycznego myślenia. Cały ten proces to nie jednorazowe zadanie, a ciągła podróż. Regularnie weryfikujemy nasze założenia, zbieramy feedback, dostosowujemy plany. Elastyczność jest kluczowa - musimy być gotowi na zmiany w otoczeniu biznesowym i technologicznym.
Dobrym i prostym przykładem do zobrazowania skali rzeczy jest Google Analytics 4.
Dla niewtajemniczonych krótki opis: GA4 to narzędzie do analityki internetowej które według różnych statystyk ma ~90% rynku. Względem poprzedniej wersji (zwaną Universal Analytics) zaszła kluczowa zmiana paradygmatu mierzenia zdarzeń i ich standardu — docelowo jeśli chcesz wykonać bardziej złożone obliczenia i raporty musisz integrować się poprzez Google BigQuery i dane, które eksportuje aplikacja w stosownym formacie. Jest to problematyczne dla ludzi ze świata marketingu, gdzie poprzednio wiele rzeczy było dostępnych na wyciągnięcie ręki (niekoniecznie zapewniając poprawne dane, ale świadomość tego jest nikła, toteż wywołuje to problem natury UXowej bez zrozumienia zasadności zmian).
Z racji, że BigQuery to już środowisko cloudowe, trzeba podejść do procesu analityki marketingowej i biznesowej jak do każdego innego projektu IT. Nie da się wdrażać bazy danych, obrabiać danych, wizualizować, a następnie dystrybuować po organizacji bez rozpoznania potrzeb biznesowych i stworzenia architektury wdrożenia. Samo narzędzie dla wdrażania narzędzia owszem, ma zalety, takie jak np. integracja z produktami reklamowymi od Google, ale w dalszym razie nie jest to wdrażanie analityki, ale narzędzia. Zamiast tego w marketingu pokutuje bardzo szablonowe myślenie, które polega na sprzedawaniu usług nieświadomym klientom, a co gorsza, promuje wśród specjalistów podejście bezmyślnego kopiuj-wklej gotowych poleceń do generowania tabel i raportów.
Nie zrozum mnie źle — upraszczanie życia jest super i nie widzę problemów w tym, że powstają gotowe integracje, biblioteki i materiały. Tak samo rozumiem, że nie da się wiedzieć wszystkiego i edukacja jest super ważna. Trzeba jednak nazywać rzeczy po imieniu i w sytuacji, gdy nie rozumiesz podstawowych założeń i mechanizmów za nimi stojących, a odpowiadasz tak na dobrą sprawę za analizowanie przepływu finansowego marketingu i prognozy skuteczności, to prawdopodobnie robisz krzywdę firmie. Idealnie nigdy nie będzie (trochę w myśl niepisanej zasady zawsze pali się trochę pieniędzy), jednak należy dążyć w mojej opinii do jak największej precyzyjności i uspójnienia panujących zasad. Im szybciej marketing i biznes to zrozumie tym świat będzie zdecydowanie lepszy, budżety bardziej realne, a koszty bardziej policzone (szczególnie, gdy dobrze to się rozplanuje, to wtedy wiadomo czego brakuje i na jakim jesteś etapie wdrożenia).
O odkrywaniu koła na nowo, czyli jak dostawcy pod płaszczykiem usprawnień w istocie zabijają rentowność oraz o pozornie korzystnych sposobach rozliczeń
Teraz bardziej praktycznie o modelach rozliczeniowych z dostawcami. Bardzo często pokutuje myślenie, że wszystko, co działa, powinno być jak najbardziej dynamiczne i elastyczne, a najlepiej rozliczane za efekt. To podejście, choć na pierwszy rzut oka atrakcyjne, może prowadzić do nieoczekiwanych pułapek kosztowych, szczególnie w świecie usług chmurowych.
Pay-as-you-go vs. stałe koszty
Model pay-as-you-go to standard w usługach chmurowych. Płacisz tylko za to, co używasz - brzmi idealnie, prawda? Nie zawsze. Ta pozorna elastyczność może prowadzić do nieprzewidywalnych i często wyższych kosztów niż oczekiwano:
AWS EC2: Firma uruchamia instancje na potrzeby okresowego przetwarzania danych, ale zapomina o ich wyłączeniu po zakończeniu pracy. Rezultat? Niepotrzebne opłaty za bezczynne maszyny.
Azure Cosmos DB: Nieoczekiwany skok w liczbie zapytań do bazy danych może spowodować gwałtowny wzrost kosztów.
Google Cloud Storage: Nieefektywne zapytania generujące duży ruch sieciowy przekładają się na wyższe koszty transferu danych.
Złożoność cenników
Cenniki usług chmurowych to często labirynt różnych stawek, zależnych od typu usług, regionów geograficznych czy poziomów wykorzystania:
AWS Data Transfer: Koszty transferu danych różnią się w zależności od kierunku (do/z chmury), regionu i ilości danych. Nieświadoma firma może generować ogromne koszty, przenosząc dane między regionami.
Azure Virtual Machines: Ceny zmieniają się w zależności od serii maszyn, regionu i systemu operacyjnego. Wybór niewłaściwej konfiguracji może znacząco wpłynąć na budżet.
Google Cloud CDN: Opłaty zależą od lokalizacji użytkowników końcowych, ilości transferowanych danych i liczby zapytań. Globalna dystrybucja treści może okazać się droższa niż przewidywano.
Ukryte koszty
Pod powierzchnią podstawowych opłat często czają się dodatkowe koszty, które mogą znacząco wpłynąć na całkowity rachunek:
AWS S3: Oprócz kosztów przechowywania, naliczane są opłaty za operacje (GET, PUT, COPY), transfer danych i zapytania do metadanych. Intensywne wykorzystanie może prowadzić do nieoczekiwanych wydatków.
Azure SQL Database: Dodatkowe koszty za kopie zapasowe, replikację geograficzną i monitorowanie wydajności mogą szybko się sumować.
Google Cloud Pub/Sub: Opłaty za przechowywanie niedostarczonych wiadomości mogą się kumulować, szczególnie w systemach z dużym ruchem.
Efekt vendor lock-in
Korzystanie ze specyficznych usług dostawcy może prowadzić do uzależnienia od jednego providera, co utrudnia późniejszą migrację:
AWS Lambda: Funkcje napisane dla Lambda mogą wymagać znacznych modyfikacji przy przenoszeniu do innego środowiska, co zwiększa koszty migracji.
Azure Cosmos DB: Przeniesienie danych do innej bazy NoSQL może być skomplikowane ze względu na unikalne funkcje Cosmos DB.
Google Cloud Dataflow: Migracja przetwarzania strumieniowego do innej platformy może wymagać przepisania znacznej części logiki biznesowej.
Dynamiczne ceny
Niektórzy dostawcy oferują dynamiczne ceny oparte na aktualnym popycie. To może przynieść oszczędności, ale wprowadza element nieprzewidywalności:
AWS EC2 Spot Instances: Ceny mogą zmieniać się co kilka minut, a instancje mogą być terminowane z krótkim wyprzedzeniem, co wymaga odpowiedniego projektowania aplikacji.
Google Preemptible VMs: Tańsze, ale mogą być wyłączone po 24 godzinach lub wcześniej, jeśli Google potrzebuje zasobów.
Azure Spot VMs: Podobne do AWS, ale z możliwością ustawienia maksymalnej ceny, co daje pewną kontrolę nad kosztami.
Modele subskrypcyjne i rezerwacje
Dostawcy często oferują zniżki za długoterminowe zobowiązania. To może przynieść oszczędności, ale wymaga dokładnego planowania:
AWS Savings Plans: Elastyczne plany oszczędnościowe dla EC2, Fargate i Lambda, wymagające zobowiązania do określonego poziomu wykorzystania.
Azure Reserved VM Instances: Rezerwacje na 1 lub 3 lata z możliwością płatności z góry lub miesięcznie, co może przynieść znaczące oszczędności przy stałym wykorzystaniu.
Google Committed Use Discounts: Zniżki za zobowiązanie do wykorzystania określonej ilości zasobów przez 1 lub 3 lata, idealne dla stabilnych obciążeń.
Darmowe poziomy i progi
Wiele usług oferuje darmowe poziomy, które mogą być pułapką dla nieświadomych użytkowników:
AWS Free Tier: 750 godzin EC2 t2.micro miesięcznie przez rok, ale tylko dla nowych klientów. Przekroczenie limitu może prowadzić do nieoczekiwanych opłat.
Azure Free Account: $200 kredytu na start, ale niektóre usługi pozostają darmowe tylko przez 12 miesięcy. Ważne, aby monitorować wykorzystanie i planować przejście na płatne plany.
Google Cloud Free Tier: Niektóre usługi zawsze darmowe w określonych limitach, inne tylko przez 90 dni. Wymaga uważnego śledzenia, aby uniknąć niespodzianek.
Koszty wyjścia
Często pomijane, ale istotne są koszty związane z migracją danych czy aplikacji poza chmurę lub do innego dostawcy:
AWS S3: Brak opłat za przesyłanie danych do S3, ale wysokie koszty transferu danych na zewnątrz. Może to znacząco wpłynąć na koszty migracji.
Azure Blob Storage: Opłaty za odczyt danych przy przenoszeniu ich do innego dostawcy mogą być znaczące przy dużych ilościach danych.
Google Cloud Storage: Koszty transferu danych między regionami lub do innych chmur mogą szybko się sumować, szczególnie w przypadku globalnych aplikacji.
Niezależność technologiczna > cena, czyli jak odnaleźć się w grze dla dużych firm będąc małym graczem
W taki sposób przejdę do ostatniego punktu mojego dzisiejszego mejla. Jesteś firmą, chcesz zacząć korzystać z danych, ale to wszystko jest bardzo drogie i prawdę mówiąc nie chcesz na razie zbytnio zwiększać kosztu technologicznego. Jak do tego podejść?
To, do czego zachęcam wszystkich i moich klientów jest budowanie swojej własnej niezależności pod kątem stacku technologicznego. Do tego jest potrzebna wiedza i ludzie, co komponuje się ładną klamrą tematyczną z punktem pierwszym mojego mejla, a konkretnie z tym fragmentem:
[…] koszty personelu IT to nie tylko suche cyfry na liście płac. To inwestycja w fundament efektywnej infrastruktury. Paradoksalnie, wyższe pensje dla doświadczonych pracowników często przekładają się na niższe koszty ogólne. Dlaczego? Bo kompetentny zespół to mniejsza rotacja, stabilność wiedzy w organizacji i szybsze wdrażanie nowych technologii. Ciągłe szkolenia to nie fanaberia, a konieczność - pozwalają na optymalizację procesów i redukcję potrzeby drogiego outsourcingu.
W czasach gdy każdy rywalizuje o wiedzę, uwagę i bycie w krwioobiegu firm, open source oraz odpowiedni personel jest często wystarczający do ucięcia dużych kosztów cloudowych i zadbania o swoją podmiotowość w świecie technologii. Dobrym przykładem są takie darmowe narzędzia, jak Apache Spark czy Apache Hadoop, dzięki którym dość sprawnie jesteś w stanie zbudować część własnej architektury analitycznej i pracować na przewidywalnym środowisku pod kątem technologicznym i kosztowym.
Ale to dopiero początek. Budowanie niezależności technologicznej to nie tylko kwestia oszczędności — to strategiczna decyzja, która może zadecydować o przyszłości Twojej firmy. Chodzi tu o kontrolę nad własnymi danymi i procesami, elastyczność w dostosowywaniu rozwiązań do zmieniających się potrzeb biznesowych i, co nie mniej ważne, uniknięcie pułapki vendor lock-in.
Open source to nie tylko darmowe narzędzia, ale cała filozofia dzielenia się wiedzą i współpracy. Dla małych firm oznacza to dostęp do zaawansowanych technologii, które często dorównują komercyjnym rozwiązaniom. Weźmy na przykład PostgreSQL — potężny system zarządzania bazami danych, który w wielu przypadkach może zastąpić drogie, licencjonowane alternatywy. Albo spójrzmy na ekosystem Pythona — z bibliotekami takimi jak pandas czy scikit-learn możesz budować zaawansowane rozwiązania analityczne bez wydawania fortuny na specjalistyczne oprogramowanie.
Kluczem do skutecznego wykorzystania tych narzędzi jest inwestycja w rozwój własnego zespołu IT. I nie mówię tu o wysyłaniu ludzi na drogie, korporacyjne szkolenia. Chodzi o budowanie kultury ciągłego uczenia się, eksperymentowania z nowymi technologiami i dzielenia się wiedzą wewnątrz organizacji. To podejście nie tylko podnosi kompetencje zespołu, ale też przyciąga talenty - specjalistów, którzy cenią sobie pracę z nowoczesnymi, otwartymi technologiami.
Projektowanie własnej architektury IT z wykorzystaniem open source wymaga strategicznego myślenia. Trzeba patrzeć długoterminowo, planować z myślą o skalowalności, ale zaczynać od rozwiązań dopasowanych do aktualnych potrzeb. Modułowe podejście do budowy systemu pozwala na łatwe wymienianie lub aktualizowanie poszczególnych komponentów w miarę rozwoju firmy.
Weźmy konkretny przykład: zamiast inwestować w drogie rozwiązania Business Intelligence, możesz wdrożyć takie narzędzia jak Metabase czy Apache Superset. Dają one potężne możliwości wizualizacji i analizy danych, a jednocześnie są darmowe i open source. To samo dotyczy analityki big data — Apache Spark może być świetną alternatywą dla kosztownych rozwiązań chmurowych, szczególnie jeśli masz w zespole osoby, które potrafią go efektywnie wykorzystać.
Wymaga to budowania odpowiednich kompetencji we firmie, szkoleń i solidnego zaprojektowania architektury, ale jeśli duże spółki tak robią, to czemu tego nie zrobić na własną rękę i przestać przepłacać? ;)
To wszystko
Będę wdzięczny za informację zwrotną o tym, czy taka formuła newslettera podoba się. W razie pytań odpisz na tego mejla — chętnie odpowiem i pomogę.
Do przeczytania
Kacper

